Bohater Hufca - Stanisław Werner
Stanisław Werner, syn Kazimierza urodził się w 1888r. Nauki pobierał w radomskiej Szkole Handlowej, wyróżniając się błyskotliwym umysłem i nieprzeciętnymi zdolnościami oraz zmysłem organizatorskim i nieustraszoną wprost odwagą. Ta młodzieńcza pasja do wielkich czynów i poświęceń popchnęła go w szeregi najbardziej skrajnego ugrupowania w rewolucji – Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej.
Gdy w dniu 1 lutego 1905r. wybuchł w Radomiu strajk szkolny, przodowała w tej akcji Szkoła Handlowa i jej uczniowie. W szkole tej zaczęły się odbywać lekcje w języku polskim, jednakże uczniom walka o samą szkołę nie wystarczała. Hasłem rewolucji było wyzwolenie narodowe i społeczne. Z taką atmosferą w mieście i szkole spotkał się 17-letni Stanisław, który w listopadzie 1905r. przybył z Warszawy i trafił do VII klasy „Handlówki” z lokatą prymusa.
Werner przejęty radykalnymi ideałami zbliżył się do Wacława Zbrowskiego (który stał na czele Organizacji Bojowej PPS), brał udział w pracach oświatowych wśród robotników. Każdy z członków organizacji musiał wykonywać ryzykowne i niebezpieczne zadania. Dla Każdego przychodził wielki dzień – moment, kiedy trzeba było stanąć z bronią w ręku przeciwko swej ofierze.
Takim dniem dla młodego Stanisława był 16 grudnia 1906r., kiedy to wypadło mu uczestniczyć w zamachu na szefa Radomskiej Żandarmerii Gubernialnej, pułkownika von Płotto, który za swe haniebne czyny w stosunku do więźniów w Piotrkowie, skazany został przez Organizację Bojową Centralnego Komitetu Rewolucyjnego PPS na śmierć.
Prawie dwa miesiące przed zamachem do Radomia przyjechał Stanisław Hempel, były oficer lejbgwardii wołyńskiego pułku carskiej armii. Razem ze Stefanem Rodkiewiczem i Stanisławem Wernerm (ochotnikiem) mieli oni przygotować zamach na von Płotta.
Akcja rewolwerowa była w tym wypadku niemożliwa, gdyż von Płotto wychodząc na ulicę zachowywał wszelkie środki ostrożności. Pozostało tylko jedno – rzucić bombę. W przeddzień do mieszkania Wernera przyniesiono napełnioną karbonitem siedmiofuntową bombę. Była ona jeszcze niezupełnie złożona, należało umocować jeszcze pewne części. W tym celu przyszedł do niego instruktor, który po ukończeniu niebezpiecznej roboty pozostał, żeby udzielić młodzieńcowi niezbędnych rad i wskazówek. Hempel widział zapał, ale wyczuł też zdenerwowanie Wernera, więc postanowił mu towarzyszyć przy wykonywaniu zamachu, miał bowiem doświadczenie, którego brakowało Staśkowi.
W dniu 16 grudnia 1906r. dwaj zamachowcy: Hempel i Werner (bez Rodkiewicza) wyruszyli na wskazany punkt. Było mroźno, śnieg przyprószył zlodowaciałe chodniki. W pewnej chwili Werner niosący bombę poślizgnął się i omal nie upadł. Podtrzymał go towarzysz, który jednak obawiając się powtórnego upadku sam niósł bombę dalej. Von Płotto przeważnie wracał z wiezienia do swej kwatery o wpół do trzeciej. Już o drugiej Werner z Hemplem wyszli na ulicę. Kiedy znaleźli się na rogu ulic Kościelnej i Michałowskiej (obecnie: Moniuszki i Sienkiewicza), Werner pozostał w tym punkcie jako obserwator, zaś Hempel udał się na skrzyżowanie ulic Michałowskiej i Szerokiej (obecnie: Sienkiewicza i Piłsudskiego). Wskazówki zegara zdawały się stać w miejscu. Kiedy przesunęły się poza wpół do trzeciej, w oddali zadźwięczał dzwonek i na rogu ulic Kościelnej i Lubelskiej (obecnie: Moniuszki i Żeromskiego) ukazały się szybko pędzące sanki. Werner machnąwszy białą chustką dał znać swemu towarzyszowi, który wszedł do bramy kamienicy numer 4. Kiedy sanki zatrzymały się przed domem i von Płotto wysiadł, zobaczył wybiegającego z bramy młodego człowieka. Na jego widok żandarm sięgnął po rewolwer, lecz w tej samej chwili Hempel rzucił pod ich nogi szary, płaski przedmiot… Zabłysnął biały, oślepiający płomień, a po chwili rozległ się ogłuszający huk, któremu towarzyszył brzęk wypadających szyb. Płotto upadł, jedną nogę miał urwaną powyżej kolana, na ciele mnóstwo szarpanych ran.
Hempel po zamachu uciekł w ulicę Kościelną, następnie dotarł do ulicy Traugutta, a potem udał się na Glinice, skąd nocnym pociągiem towarowym wyjechał z Radomia, szczęśliwie unikając w ten sposób aresztowania. Werner zaś nie wytrzymał nerwowo, w momencie wybuchu rzucił się do panicznej ucieczki w kierunku własnego domu przy ulicy Skaryszewskiej. Zauważył to sędzia śledczy Kisielewicz i wskazał go stojącym na posterunku żołnierzom. Wernera ujęto i osadzono w więzieniu. Podczas rewizji w jego domu żandarmeria znalazła 83 naboje do rewolweru.
Werner na pierwszym przesłuchaniu przyznał się do udziału w zamachu i do posiadania broni. Nie wymienił jednak żadnych nazwisk członków partii. W czasie śledztwa pozwolono matce aresztowanego na widzenie się z nim. Śledztwo i sąd polowy nad 18-letnim chłopcem, który nie rzucił bomby trwały zaledwie trzy dni. Władze carskie uniemożliwiły wszelką obronę. Sąd polowy zebrany w nocy z 19 na 20 grudnia uznał go winnym śmierci pułkownika von Płotto i skazał go na śmierć przez rozstrzelanie.
Wyrok miano wykonać w czwartek 20 grudnia 1906r. Jako miejsce egzekucji wyznaczono polankę na skraju Lasu Kapturskiego pod Radomiem. Rano w czwartek przysłano Staśkowi do celi księdza, by mu towarzyszył. Gęsty mrok pokrywał jeszcze ziemię, gdy eskortowana przez pięciu kozaków karetka więzienna przywiozła skazanego na miejsce stracenia. Wykonanie wyroku odroczono do chwili nastania brzasku, bo szara mgła pozwalała jedynie odróżnić kontury. Stasiek jadąc na śmierć i oczekując jej był zupełnie spokojny. Śmiał się i żartował z księdzem. Dniało już, gdy zdecydowano się na wykonanie wyroku. Przywiązano Wernera do słupa stojącego na środku polany i zawiązano mu oczy; o kilkanaście kroków na lewo ponuro czerniał świeżo wykopany dół. Stasiek prosił by odwiązano mu oczy: prośby jego jednak nie spełniono.
Padła wreszcie komenda. Zagrzmiały jedna po drugiej trzy salwy oddane przez trzydziestu żołnierzy pułku mohylewskiego. Pierwsza i druga z rozkazu kapitana Samsonowa, padły w niebo i dopiero trzecia salwa przeszyła głowę i piersi Staśka. Martwego odwiązano od słupa, wrzucono do dołu i zasypano. Na wieść o śmierci Wernera robotnicy radomskich fabryk i zakładów zorganizowali powszechny strajk.
Starania rodziców Wernera, o zezwolenie na pochówek ciała ich syna na cmentarzu nie odniosły skutku. Warszawski Generał Gubernator Skałon negatywną decyzję w tej sprawie tłumaczył wielkim wzburzeniem, i obawą dalszych demonstracji. Mogiłę zrównano z ziemią, tak aby nikt nie odnalazł ciała „buntownika”.
Trzy godziny przed śmiercią Stanisław Werner napisał list do matki:
Więzienie, dnia 20.12.1906r.
Droga Mamusiu!
Kiedy ten list otrzymasz nie będę już żył. Wczoraj wieczorem sąd polowy skazał mnie na karę śmierci przez rozstrzelanie. Zrobiłem to dla Drogiej Mamy i wyspowiadałem się przed księdzem Kobylewskim. Zdaje się, że będzie on u Mamusi.
Proszę pożegnać ojca, rodzeństwo, krewnych, Dziunię, znajomych i wszystkich. Przez trzy dni oczekiwałem śmierci i byłem spokojny – teraz mi tylko Ciebie, Mamo, żal.
Zegarek niech Mama da Kaziowi, książki, te co mówiłem, Rylowi i jeszcze Wstęp do fizjologii porównawczej i psychologii. Resztę proszę zachować Kaziowi na pamiątkę.
Niech Mamusia powie, że umierałem nie bojąc się śmierci. Życia mi nie żal, tylko Ciebie.
Nie wiem, dlaczego nie zgodzili się, żebym Ciebie przed śmiercią zobaczył – trudno. Żegnaj Mamo, już się tu więcej nie zobaczymy. Powiedz Ojcu, że umierałem z prośbą, aby mi przebaczył – śmierć maże winy.
Baśkę uściskaj. Tylko Ciebie mi żal.
Stach
Po odzyskaniu niepodległości państwa polskiego, Stanisław Werner został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Niepodległości z Mieczami, a władze miasta Radomia nazwały jedną z ulic jego imieniem. W Lesie Kapturskim został umieszczony głaz – symboliczna mogiła. Na cmentarzu na ul. Limanowskiego znajduje się także symboliczny nagrobek Wernera.
20 grudnia 1969r. w 63 rocznicę śmierci Stanisława Wernera na domu przy ul. Nowotki 7, z inicjatywy harcerzy radomskich została umieszczona tablica pamiątkowa. W gmachu dawnej Szkoły Handlowej wmurowano tablicę z napisem: „Pamięci Stanisława Wernera, ucznia kl.7 – prymusa szkoły, rozstrzelanego pod Radomiem 20 grudnia 1906r, odznaczonego „Krzyżem Niepodległości z Mieczami” za prace w dziele odzyskania niepodległości”.